Uwielbiam tworzyć przy muzyce. Ta notka powstała przy akompaniamencie Brother under the sun
Zostawiam link również dla Was. Może milej będzie się czytało przy piosence ^^
"Podążaj za głosem,
Zostawiam link również dla Was. Może milej będzie się czytało przy piosence ^^
-----------------------------------------------
"Podążaj za głosem,
który woła Cię do domu...
Podążaj za swymi marzeniami,
ale zawsze o mnie pamiętaj"
-Brother under the sun
Bryan Adams
Retrospekcja
4 lata wcześniej, dystrykt 5 "Tournee Zwycięzców"
Johanna Mason jako tryumfatorka 70 Igrzysk Głodowych
Nienawidzili jej. Doskonale o tym wiedziała. Kiedy tylko stanęła przy mównicy rozległy się krzyki pełne buntu i wściekłości: "Wynoś się morderco!" , "Odejdź precz!", "Obyś zginęła w męczarniach tak okropnych, jak trybuci" - Dla Johanny takie wrzaski nie były niczym nowym. Podczas tego okropnego tournee zwiedziła już łącznie osiem dystryktów i tylko jej własny przyjął ją z aprobatą. W głębi serca przyznawała słuszność tym wszystkim obywatelom. Niby czemu mają czcić zwycięzcę, skoro cała idea Igrzysk stanowiła dla nich wizję bólu, śmierci i męki - Niezmazywalny, bestialski grzech Kapitolu.
Piątka zareagowała jednak wyjątkowo drastycznie. Stanowczo nie poparli taktyki jaką zastosowała Johanna podczas pobytu na arenie. Wielkim szokiem dla całego Panem okazało się odkrycie, że ta mała, niewinna dziewczyna, która stale uciekała i ukrywała się, w rzeczywistości może zostać mordercą! Kiedy na polu walki została sam na sam z Carnem - ostatnim trybutem i przedstawicielem Czwórki, ujawniła swe prawdziwe możliwości. Zręcznie i szybko zabiła osiemnastoletniego przeciwnika, zanim ten zdążył się zorientować. Bez pastwienia, ale również bez walki i dramatycznego finału. Teraz bała się tylko jednego: momentu, gdy postawi swą stopę w czwartym dystrykcie i zmuszona będzie poznać rodzinę swej ofiary.
Sama już nie wiedziała co gorsze: wyruszyć dalej i cierpieć każdą kolejną stację, czy znosić tę publiczną, egzekucję słowną na placu głównym Piątki.
Nie miała wiele do powiedzenia. Na zakończenie fałszywej mowy, ułożonej przez ludzi Kapitolu, traktującej o łaskawości Snowa i wspaniałej funkcji Igrzysk, zawołała tylko:
-To nie moje słowa! Nie wińcie mnie za to, że przeżyłam! Niech los zawsze ci sprzyja piąty dystrykcie! - Po czym pospiesznie odeszła od mównicy.
Gdy wsiadała do pociągu nikt nie żegnał jej ze łzami. Weszła do luksusowego, pustego przedziału, urządzonego niczym pokój i zajęła samotnie miejsce na sofie. Chwilę przed odjazdem dostrzegła na peronie kobietę z dwójką dzieci. Cała rodzina miła rude włosy i wyglądała na typowych, niezamożnych mieszkańców. Biednie ubrana pani sprawiała wrażenie jakby wołała coś do Johanny. Dziewczyna była pewna, ze usłyszy kolejne obelgi, mimo to niespiesznie uchyliła okno:
-Jakiś problem?!- Wykrzyknęła.
Na twarzy mieszkanki piątego dystryktu rozkwitł promienisty uśmiech, a jej pociechy: około 10-cio letnia dziewczynką i jej młodszy braciszek zaczęły machać do Johanny swoimi małymi rączkami.
-Ależ nie! Żaden problem! - Zawołała kobieta- Po prostu chciałam przeprosić w imię mojego dystryktu! I dziękuję, że otworzyłaś i postanowiłaś mnie wysłuchać!
Mason skinęła głową na znak, że to żaden problem.
-Jestem tobą absolutnie zafascynowana, moja droga - kontynuowała matka rudzielców- Twoja taktyka była wspaniała. Zainspirowałaś mnie, dzięki tobie w ten sposób zamierzam przygotowywać moje dzieci.
Młoda zwyciężczyni spojrzała na malców. Oboje wyglądali niewinnie i bezbronnie. Chłopczyk o okrągłej twarzyczce i szmaragdowych oczach miał jeszcze dużo czasu nim będzie musiał stawić się na dożynkach. Jego siostrzyczka - dziewczynka o niezwykle długich, lekko kręconych włosach, przypominająca lisa również sprawiała wrażenie, jakby zostało jej przynajmniej 2- 3 lata wolności.
-Oni nie trafią na arenę- zapewniła Johanna - Nie mogą! Nie zasłużyli sobie na to!
-Ależ skarbie... - Przerwała jej obywatelka Piątki - przecież nikt sobie nie zasłużył! Żadne dziecko nie ma prawa cierpieć za głupotę dorosłych, a już na pewno nie dla czyjejś satysfakcji. Ale taki jest świat. Ty zwyciężyłaś, ale nie wszyscy zwyciężają.
Mason już dłużej nie mogła tego słuchać. Jeśli po tych koszmarnych Igrzyskach został jeszcze w niej choćby cień dobroci, to utraciłaby go, gdyby nie pomogła tej kobiecie:
-Ja też przegrałam - Odparła smutno - Zostałam Tryumfatorem, lecz prezydent Snow zabił moją rodzinę i ukochanego. - Na chwilę głos się jej załamał- Ale to jeszcze nie koniec. Jak nazywają się Twoje dzieci?
Chłopczyk i dziewczynka spojrzeli na matkę zdziwieni, ale ta ochoczym skinieniem głowy, zachęciła je by się przedstawiły:
-Jestem Elizabeth - odparła córka - Ale mama mi mówi Elise. A mój braciszek ma na imię Angus.
-Rozumiem- Johanna starała się mówić ciepło i przyjaźnie, w końcu chyba każdy dzieciak bałby się mordercy- Jeżeli chcecie mogę wam pomóc się przygotować, na wypadek gdybyście zmuszeni byli wystartować w Igrzyskach.
-Ale... ja kto - Kobieta o miedzianych włosach nagle pobladła - Przecież ty jesteś z Siódemki. Poza tym, teraz będziesz sławna. Nie chciałabyś wreszcie odpocząć od tej rzezi?
-Odpocząć? Już nigdy nie odpocznę! To będzie we mnie na zawsze. A sława trybutów szybko się ulatnia. Poza tym straciłam wszystko. Jeśli mogę jeszcze kogoś ocalić zrobię to, bez względu na granice dystryktów! Maszynista pociągu zatrąbił, zapowiadając odjazd. Szesnastoletnia tryumfatorka musiała krzyczeć głośniej:
- No to jak dzieciaki? Ile macie lat? Obstawiam że 7 i 10! Zgadłam?
Elise pokręciła przecząco główką:
-Z Angusem to masz rację, ale ja skończyłam już jedenaście. Za rok moje pierwsze dożynki!
W tej chwili serce Mason podfrunęło do gardła! "Nie możliwe! Nie ma takiej opcji! Nie mogą wysłać jej na arenę" W tej chwili już wiedziała co ma zrobić! Straciła rodziców, siostrę, chłopaka, przyjaciół. Ale nie ulegnie tak łatwo. Jeszcze jest o kogo walczyć, a tym kimś jest dziewczynka o lisim obliczu:
-Wrócę po Ciebie, gdy to głupie tournee się zakończy! Zabiorę Cię na wakacje i nauczę jak zwyciężać!- Johanna starała się mówić na tyle głośno by rodzina na stacji ją zrozumiała, a na raz nie krzyczeć aby nie wydać się nikomu z Kapitolu, kto przebywał razem z nią w pociągu.
Pojazd zaczął powoli toczyć się po szynach gdy matka z dziećmi machały swej faworytce na pożegnanie. Twarz kobiety zalana była łzami, a jaj córka trochę przestraszona i niepewna, a na raz niezwykle szczęśliwa ściskała za rękę brata:
-Dziękujemy Ci! -Krzyczeli wszyscy, ale pociąg opuszczał już peron. Wśrod ogólnego zgielku i huku Johanna nie miała prawa usłyszeć tych słów.
...Ale to nie miało znaczenia. Dostrzegała emocje którymi emanowali. To wystarczyło, aby zapamiętać tę scenę na całe życie.
Piątka zareagowała jednak wyjątkowo drastycznie. Stanowczo nie poparli taktyki jaką zastosowała Johanna podczas pobytu na arenie. Wielkim szokiem dla całego Panem okazało się odkrycie, że ta mała, niewinna dziewczyna, która stale uciekała i ukrywała się, w rzeczywistości może zostać mordercą! Kiedy na polu walki została sam na sam z Carnem - ostatnim trybutem i przedstawicielem Czwórki, ujawniła swe prawdziwe możliwości. Zręcznie i szybko zabiła osiemnastoletniego przeciwnika, zanim ten zdążył się zorientować. Bez pastwienia, ale również bez walki i dramatycznego finału. Teraz bała się tylko jednego: momentu, gdy postawi swą stopę w czwartym dystrykcie i zmuszona będzie poznać rodzinę swej ofiary.
Sama już nie wiedziała co gorsze: wyruszyć dalej i cierpieć każdą kolejną stację, czy znosić tę publiczną, egzekucję słowną na placu głównym Piątki.
Nie miała wiele do powiedzenia. Na zakończenie fałszywej mowy, ułożonej przez ludzi Kapitolu, traktującej o łaskawości Snowa i wspaniałej funkcji Igrzysk, zawołała tylko:
-To nie moje słowa! Nie wińcie mnie za to, że przeżyłam! Niech los zawsze ci sprzyja piąty dystrykcie! - Po czym pospiesznie odeszła od mównicy.
Gdy wsiadała do pociągu nikt nie żegnał jej ze łzami. Weszła do luksusowego, pustego przedziału, urządzonego niczym pokój i zajęła samotnie miejsce na sofie. Chwilę przed odjazdem dostrzegła na peronie kobietę z dwójką dzieci. Cała rodzina miła rude włosy i wyglądała na typowych, niezamożnych mieszkańców. Biednie ubrana pani sprawiała wrażenie jakby wołała coś do Johanny. Dziewczyna była pewna, ze usłyszy kolejne obelgi, mimo to niespiesznie uchyliła okno:
-Jakiś problem?!- Wykrzyknęła.
Na twarzy mieszkanki piątego dystryktu rozkwitł promienisty uśmiech, a jej pociechy: około 10-cio letnia dziewczynką i jej młodszy braciszek zaczęły machać do Johanny swoimi małymi rączkami.
-Ależ nie! Żaden problem! - Zawołała kobieta- Po prostu chciałam przeprosić w imię mojego dystryktu! I dziękuję, że otworzyłaś i postanowiłaś mnie wysłuchać!
Mason skinęła głową na znak, że to żaden problem.
-Jestem tobą absolutnie zafascynowana, moja droga - kontynuowała matka rudzielców- Twoja taktyka była wspaniała. Zainspirowałaś mnie, dzięki tobie w ten sposób zamierzam przygotowywać moje dzieci.
Młoda zwyciężczyni spojrzała na malców. Oboje wyglądali niewinnie i bezbronnie. Chłopczyk o okrągłej twarzyczce i szmaragdowych oczach miał jeszcze dużo czasu nim będzie musiał stawić się na dożynkach. Jego siostrzyczka - dziewczynka o niezwykle długich, lekko kręconych włosach, przypominająca lisa również sprawiała wrażenie, jakby zostało jej przynajmniej 2- 3 lata wolności.
-Oni nie trafią na arenę- zapewniła Johanna - Nie mogą! Nie zasłużyli sobie na to!
-Ależ skarbie... - Przerwała jej obywatelka Piątki - przecież nikt sobie nie zasłużył! Żadne dziecko nie ma prawa cierpieć za głupotę dorosłych, a już na pewno nie dla czyjejś satysfakcji. Ale taki jest świat. Ty zwyciężyłaś, ale nie wszyscy zwyciężają.
Mason już dłużej nie mogła tego słuchać. Jeśli po tych koszmarnych Igrzyskach został jeszcze w niej choćby cień dobroci, to utraciłaby go, gdyby nie pomogła tej kobiecie:
-Ja też przegrałam - Odparła smutno - Zostałam Tryumfatorem, lecz prezydent Snow zabił moją rodzinę i ukochanego. - Na chwilę głos się jej załamał- Ale to jeszcze nie koniec. Jak nazywają się Twoje dzieci?
Chłopczyk i dziewczynka spojrzeli na matkę zdziwieni, ale ta ochoczym skinieniem głowy, zachęciła je by się przedstawiły:
-Jestem Elizabeth - odparła córka - Ale mama mi mówi Elise. A mój braciszek ma na imię Angus.
-Rozumiem- Johanna starała się mówić ciepło i przyjaźnie, w końcu chyba każdy dzieciak bałby się mordercy- Jeżeli chcecie mogę wam pomóc się przygotować, na wypadek gdybyście zmuszeni byli wystartować w Igrzyskach.
-Ale... ja kto - Kobieta o miedzianych włosach nagle pobladła - Przecież ty jesteś z Siódemki. Poza tym, teraz będziesz sławna. Nie chciałabyś wreszcie odpocząć od tej rzezi?
-Odpocząć? Już nigdy nie odpocznę! To będzie we mnie na zawsze. A sława trybutów szybko się ulatnia. Poza tym straciłam wszystko. Jeśli mogę jeszcze kogoś ocalić zrobię to, bez względu na granice dystryktów! Maszynista pociągu zatrąbił, zapowiadając odjazd. Szesnastoletnia tryumfatorka musiała krzyczeć głośniej:
- No to jak dzieciaki? Ile macie lat? Obstawiam że 7 i 10! Zgadłam?
Elise pokręciła przecząco główką:
-Z Angusem to masz rację, ale ja skończyłam już jedenaście. Za rok moje pierwsze dożynki!
W tej chwili serce Mason podfrunęło do gardła! "Nie możliwe! Nie ma takiej opcji! Nie mogą wysłać jej na arenę" W tej chwili już wiedziała co ma zrobić! Straciła rodziców, siostrę, chłopaka, przyjaciół. Ale nie ulegnie tak łatwo. Jeszcze jest o kogo walczyć, a tym kimś jest dziewczynka o lisim obliczu:
-Wrócę po Ciebie, gdy to głupie tournee się zakończy! Zabiorę Cię na wakacje i nauczę jak zwyciężać!- Johanna starała się mówić na tyle głośno by rodzina na stacji ją zrozumiała, a na raz nie krzyczeć aby nie wydać się nikomu z Kapitolu, kto przebywał razem z nią w pociągu.
Pojazd zaczął powoli toczyć się po szynach gdy matka z dziećmi machały swej faworytce na pożegnanie. Twarz kobiety zalana była łzami, a jaj córka trochę przestraszona i niepewna, a na raz niezwykle szczęśliwa ściskała za rękę brata:
-Dziękujemy Ci! -Krzyczeli wszyscy, ale pociąg opuszczał już peron. Wśrod ogólnego zgielku i huku Johanna nie miała prawa usłyszeć tych słów.
...Ale to nie miało znaczenia. Dostrzegała emocje którymi emanowali. To wystarczyło, aby zapamiętać tę scenę na całe życie.
***
Teraz, gdy nad tym rozmyślała nie mogla uwierzyć, że od tego czasu minęły już cztery lata. Elise przyjeżdżała potajemnie co rok, zawsze na około dwa miesiące przed dożynkami. Johanna za każdym razem starała się nauczyć ją jak najwięcej, a potem odsyłała do domu na dwa dni przed "uroczystością". Dwukrotnie nawet udało się przemycić młodą uczennicę zimą. W przyszłym roku jej brat Angus skończy dwanaście lat, więc wspólnie będą musieli przybyć na szkolenie.
Mason musiała przyznać, że jej podopieczna zrobiła postępy. Nie tylko pod względem umiejętności związanych z walką i przetrwaniem. Przede wszystkim przez okres ich wspólnej znajomości zmieniła się z małej, niepewnej siebie, przestraszonej dziewczynki, w młodą, zadziorną kobietę, która płonęła zapałem i gotowa była zawsze walczyć o swoje. O to właśnie chodziło! Charakter prawdziwego zwycięzcy to nie tylko chęci i zdolności, ale również spryt i inteligencja. Czyli właśnie to, czego zazwyczaj brakowało "maszynom do zabijania" - Trybutom Jedynki, Dwójki i Czwórki. Niemal wszyscy tryumfatorzy z tych dystryktów byli tacy sami. No może za wyjątkiem Finnicka, ale on wygrał tylko dzięki sponsorom i Annie, która miała wyjątkowe szczęście z wodną areną.
Johanna pochłonięta takim rozmyślaniem błądziła po ogrodzie i zbierała noże powbijane w drzewa. Lisica skutecznie zamordowała nimi wszystkie czerwone punkty nakreślone kredą na korze. Obecnie znajdowała się nie-wiadomo-gdzie i zapewne szykowała kolejną niespodziankę swej mentorce. Kiedy Mason dotarła do wysokiego, starego dębu, aby wyjąć z niego pięć sztyletów, Elise zgrabnie zjechała po pniu:
-Hej Joe!- Zawołała szczerząc zęby w uśmiechu
-Cześć- mruknęła jej nauczycielka, dłonią mierzwiąc długie, rude włosy swej uczennicy- To była banalna kryjówka, wiesz o tym?
Liszka uniosła głowę do góry, udając obrażoną:
-Taaak? To ciekawe co teraz powiesz- Wymamrotała pod nosem, a chwile później już jej nie było. W kilka sekund znalazła się na drugim końcu ogrodu i wpadła w gąszcz lasu, graniczącego z podwórkiem Johanny.
-Ty niesforny, dokuczliwy dzieciaku!!! - Mason gnała ile sil w nogach i po chwili niemal dogoniła uciekinierkę. Gdy była już od niej na wyciągnice ręki, jakaś potężna, zewnętrzna siła poderwała kobietę ku górze:
-Co do cholery... -Krzyknęła, lecz za raz wszystko było jasne- No tak. Mogłam się domyśleć.
Johanna Mason- Tryumfatorka Igrzysk Głodowych słynąca ze zwinności i chytrości, wisiała właśnie w sieci na ryby zamontowanej na gałęziach. Złapana niczym zwierzyna, przez piętnastoletnią uczennicę.
-Haaahaaa, Joe przegrałaś, Joe przegrałaś... - Rozbawiona całą sytuacją Elise tarzała się ze śmiechu po ziemi.
-To nie jest zabawne- Duma Zwyciężczyni nie dawała za wygraną. Kobieta bez trudu uwolniła się z pułapki, używając zapasu noży przecięła siatkę i zgrabnie zeskoczyła na pień. następnie zjechała po nim tak, jak chwilę temu uczyniła to Liszka:
-Dobrze, przegrałam! - Przyznała symulując rezygnację -Ale pozwól mi wyrazić swa ostatnia wolę, zanim dopełnisz mej egzekucji!
Ruda nastolatka podrapała się po głowie:
-No dobrze... jedno życzenie...
-Jestem głodna! - Zawołała Johanna- Obiad stygnie od godziny. Chodźmy wreszcie - Z tymi słowami schowała noże za pasek i ruszyła w stronę domu. Nie czekała nawet na Lisicę, ponieważ dobrze wiedziała, że ta zasypie ją milionem próśb o "jeszcze 15 minut, bo zrobiła na prawdę ostatnią pułapkę"
Tak jak się spodziewała, dziewczyna nie dała łatwo za wygraną. W końcu jednak zrozumiała, że nic z tego nie będzie i dołączyła do swej mentorki w połowie drogi.
-Wkrótce wracasz do domu- Rozpoczęła temat Mason- trzeba będzie się spakować i do zobaczenia za rok... oby...
-Jak to "oby"?- Zdziwiła się Foxy - Przecież wiesz, że mnie nie wybiorą! Już przez trzy lata tego nie zrobili, więc pewnie los mi sprzyja!
Resztę drogi przeszły w milczeniu. Pospiesznie zjadły posiłek i mimo protestów Elise, aby wrócić do treningu, pozostały w domu na godzinny odpoczynek.
Liszka postanowiła więc to wykorzystać. Zakradła się do pokoju Johanny, gdy ta siedziała ze smutnym wzrokiem utkwionym w oknie i zapytała:
-Śnił Ci się dziś koszmar, prawda?
-Nie- Usłyszała zbywającą odpowiedź.
-Kłamiesz... słyszałam.
Mason przez długą chwilę milczała, a gdy w końcu postanowiła podjąć temat, mówiła drżącym głosem:
-Śniło mi się, że giniesz na arenie.
Od razu usłyszała za sobą śmiech Foxy. Dziewczyna objęła ją za szyję i z całej siły przytuliła:
- Nie! To Głupota! Ale jeśli nie chcesz się bać tej nocy, może przeniosę się do twojego pokoju?
Johanna nie miała powodu aby się nie zgodzić. W gruncie rzeczy sama chciała mieć ją przy sobie. Z każdym rokiem coraz bardziej zaczynało zależeć jej na swej uczennicy. I w końcu, teraz nie mogłaby już bez niej żyć. Nie chciała nawet o tym myśleć, ale gdyby Lisica faktycznie zginęła... świat straciłby ostatnią krztynę sensu.
Zwyciężczyni wiedziała, że ten mały, rudy Lis, jest doskonale przygotowany, w razie trafienia na arenę. W głębi serca coś jednak nie dawało jej spokoju.
Hej :)
OdpowiedzUsuńNa początek chciałabym podziękować Ci za miły komentarz pod moją notatką :) To takie miłe uczucie, widząc, że ktoś docenia twoją pracę, czyż nie? :)
Historia zapowiada się bardzo ciekawie! Złamałaś niepisaną regułę, o podróżach ludzi z Dystryktów- w książce chyba tak nie było, ale głowy nie dam! Oczywiście jest to plus, nawet duży- lubię niekonwencjonalne rozwiązania. Gdy czytałam prolog, to zastanawiałam się, jak połączysz Johannę i Foxy- bo jakim cudem zwyciężczyni z Siódemki oraz dziewczyna z Piątki miałyby się zaprzyjaźnić na tyle, że Jo będzie rozpaczać po Liszce?
Twój styl bardzo mi się podoba- jest lekki, i gdy czytam Twoje teksty, to przed oczami stają mi obrazy Twojej rzeczywistości.
Widzę słuchasz metalu... To tak jak ja! Fajnie jest znaleźć kogoś na blogsferze z podobnymi gustami muzycznymi :)
Pozdrawiam i pisz dalej! Jak dodam Cię do linków to dam znać (moja lista jest jeszcze niegotowa)
Wow! To pierwsze fanfiction na podstawie "Igrzysk śmierci", jakie czytam, ale zrobiłaś na mnie duże wrażenie. Widać, że wiesz o czym piszesz. To dopiero dwa rozdziały i prolog, a mnie już zaciekawiłaś. Zdążyłam polubić zarówno Johannę, jak i Lisicę. W życiu chyba bym nie wpadła na taki pomysł połączenia historii tych dwóch postaci. Zastanawiam się, jak udawało im się "przemycać" Elise. Wspomnisz o tym jeszcze?
OdpowiedzUsuńSzablon jest przepiękny, choć wywaliłabym z nagłówka podtytuł: "fanfic Igrzysk Śmierci", alebo przynajmniej zmniejszyłabym czcionkę, żeby nie wydawało się to równie ważne co tytuł.
Stylistycznie jest poprawnie. Są co prawda błędy, ale kto ich nie robi? Czyta się lekko, opisy są plastyczne, dialogi wypadają naturalnie. Zresztą, to dopiero początki. I to obiecujące początki^^
Dziękuję za komentarze na moim blogu z recenzjami i zapraszam na mojego drugiego bloga (może cię zainteresuje) z opowiadaniem na podstawie Harry`ego Pottera http://dominique-weasley.blogspot.com/. Lądujesz tam w linkach. I prosiłabym, żebyś powiadamiała mnie tam o nowych notkach.
Pozdrawiam ;)
Dziękuję bardzo za czytanie tego mojego czegoś ;) Podoba mi się sposób, w jaki połączyłaś Liszkę i Johannę - moje ulubione postaci. I za to już plus dla ciebie. Poza tym bez wątpienia masz styl, pisanie o już wymyślonych postaciach jest znacznie trudniejsze niż o kimś, kto zależy tylko od Ciebie. Dlatego czytać i zaglądać będę na pewno. I dodaję do obserwowanych.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :3
Bardzo mi się podoba, szczególnie to, jak opisałaś historię spotkania Liszki i Johanny. Oryginalny pomysł! Widzę, że obie mają ze sobą świetny kontakt, który kreujesz naturalnie. Ich zachowania nie są wymuszone. Piszesz płynnie, miło się czyta, rozdział totalnie na plusie! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Iiiiiiiiiii! Ale miło i przyjemnie się to czyta. Można ci na pewno przyznać, że jesteś bardzo oryginalna. Jak narazie idzie ci dobrze. Czekam na więcej i Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńClove i Cato – jedna z najbardziej tajemniczych par trybutów 74. Głodowych Igrzysk. Właśnie, czy na pewno byli tylko „dzieciakami z Dwójki”? Co naprawdę ich łączyło? Dlaczego On tak bardzo przejął się jej śmiercią? Czy byli zdolni do jakichkolwiek pozytywnych uczuć?
OdpowiedzUsuńJeśli chciałabyś poznać odpowiedzi na te pytania, z wielką chęcią odpowiem na nie swoim fan – fiction: para-z-drugiego-dystryktu.blogspot.com. Mam nadzieję, że chociaż odrobinę Cię zainteresowałam i zajrzysz do mnie. ;)
Pozdrawiam ciepło!
PS: Zaraz zabieram się za twoje ff. Widzę, że same pozytywne opinie, więc chyba warto. :]
Wybacz, że tak komentarz pod komentarzem, ale nie mam wyboru. Bardzo chcę się wypowiedzieć na temat tego bloga ^^.
OdpowiedzUsuńZacznę od początku - bardzo podoba mi się twój pomysł. Kiedy dowiedziałam się, jakie dwie postacie masz zamiar połączyć nie byłam do końca przekonana, ale swoim świetnym stylem mnie urzekłaś. Jest jednym z lepszych jakie czytałam do tej pory! Lekki, przyjemny, czyta się bez większych problemów. Jak dla mnie super!
Dalej: nieco gorzej jest z interpunkcją. Dokładanie zwracaj uwagę, kiedy i jakie znaki powinny się znaleść. Błędów logicznych nie ma, ew. mogłabym przyczepić się do myślników, po których robimy spację.
Czuję, że w swojej historii zaskoczysz czytelników jeszcze kilka razy i dlatego chciałabym, żebyś powiadamiała mnie o nowych notkach. Co o tym myślisz? ;)
Pozdrawiam i życzę weny!
Oj tak interpunkcja to mój największy prześladujący mnie demon! Dziękuję za obiektywną ocenę! Nowy rozdział już prawie skończony i do Ciebie również chętnie zajrzę!
OdpowiedzUsuń